Mój Bullet Journal
Hejka,
dzisiaj trochę o mojej nowej "zabawce", a mianowicie bullet journal'u. Co to jest, zapytacie. Mianowicie jest to zwykły zeszyt odgrywający rolę wszystkiego: kalendarza, plannera, szkicownika, dziennika przychodów i rozchodów, no czegokolwiek, co sobie wymarzycie lub potrzebujecie w swoim życiu.
Ja bardzo lubię planować. Mam obsesję na punkcie kontroli. No dobra, użyłam zbyt mocnego słowa, jednak, jeśli nie mam zaplanowanego z góry tygodnia, zżera mnie stres. Nie potrafię żyć z dnia na dzień, bez bardziej lub mniej dokładnego zaplanowania, co w zrobię w danym tygodniu. Dotychczas do takiego planowania używałam jedynie kalendarza w telefonie. Jest to bardzo wygodna opcja, gdyż wyświetlają nam się powiadomienia i mamy szybki dostęp do wszelkich informacji. Jednak przewinęło mi się na YT parę filmików o bullet journal'ach i zaciekawił mnie ten koncept. W skrócie mówiąc: kupujesz zeszyt, robisz spis treści, przeznaczasz pierwszą kartkę po spisie treści na styczeń (jeśli zacząłeś/aś pisać go w styczniu oczywiście), a dalej hulaj dusza. Masz dużo rzeczy do zrobienia? Przeznaczasz kolejną stronę na "rzeczy do zrobienia", dodajesz ten nagłówek do spisu treści i gotowe. Ważne jest także numerowanie stron, bez tego spis treści miałby ograniczone zastosowanie :D. Bullets, czyli znaczniki to kropeczki, myślniczki, pudełeczka, jak zwał, tak zwał, wykorzystuje się do zaznaczania typu aktywności, czyli np "do zrobienia", "do kupienia", itp. Nie wgłębiałam się szczerze w to, gdyż moja interpretacja bullet journala to po prostu zeszyt z bazgrołkami i uroczymi nagłówkami, które rysuję na nudnych wykładach.
Jeśli ktoś jest zainteresowany "poprawnym", czy też bardziej rdzennym wykorzystaniem bullet journala, zapraszam do obejrzenia filmików o tym na YT, np: oryginalnego pomysłodawcy .
Mój dziennik to tak naprawdę szkicownik z Empiku, kosztował kilkanaście złotych, jest gruby, ma okładkę łatwą do zmodyfikowania, dla kreatywnych, ale estetyczną i klasyczną bez modyfikacji, dla mniej kreatywnych. Jedynym minusem może być to, że okładka jest ruchoma, przypomina okładki na książki w bibliotekach, wiecie, takie składane z papieru pakowego, z których łatwo wysuwały się książki. Mi to w żadnym razie nie przeszkadza. Zamieszczam kilka zdjęć, żebyście mogli/mogły zobaczyć jak wygląda mniej więcej mój bullet journal. (Te plamy to nie specjalny efekt artystyczny, tylko wypadek przy pracy aka wylał mi się sos, który zabrałam z domu na studiach #problemysłoików).
Co sądzicie o tym pomyśle? Pic na wodę, czy może fajny pomysł na zorganizowanie życia ? Koniecznie napiszcie, czy słyszałyście/słyszeliście o bullet journal'ach.
Papa
Ems
dzisiaj trochę o mojej nowej "zabawce", a mianowicie bullet journal'u. Co to jest, zapytacie. Mianowicie jest to zwykły zeszyt odgrywający rolę wszystkiego: kalendarza, plannera, szkicownika, dziennika przychodów i rozchodów, no czegokolwiek, co sobie wymarzycie lub potrzebujecie w swoim życiu.
Ja bardzo lubię planować. Mam obsesję na punkcie kontroli. No dobra, użyłam zbyt mocnego słowa, jednak, jeśli nie mam zaplanowanego z góry tygodnia, zżera mnie stres. Nie potrafię żyć z dnia na dzień, bez bardziej lub mniej dokładnego zaplanowania, co w zrobię w danym tygodniu. Dotychczas do takiego planowania używałam jedynie kalendarza w telefonie. Jest to bardzo wygodna opcja, gdyż wyświetlają nam się powiadomienia i mamy szybki dostęp do wszelkich informacji. Jednak przewinęło mi się na YT parę filmików o bullet journal'ach i zaciekawił mnie ten koncept. W skrócie mówiąc: kupujesz zeszyt, robisz spis treści, przeznaczasz pierwszą kartkę po spisie treści na styczeń (jeśli zacząłeś/aś pisać go w styczniu oczywiście), a dalej hulaj dusza. Masz dużo rzeczy do zrobienia? Przeznaczasz kolejną stronę na "rzeczy do zrobienia", dodajesz ten nagłówek do spisu treści i gotowe. Ważne jest także numerowanie stron, bez tego spis treści miałby ograniczone zastosowanie :D. Bullets, czyli znaczniki to kropeczki, myślniczki, pudełeczka, jak zwał, tak zwał, wykorzystuje się do zaznaczania typu aktywności, czyli np "do zrobienia", "do kupienia", itp. Nie wgłębiałam się szczerze w to, gdyż moja interpretacja bullet journala to po prostu zeszyt z bazgrołkami i uroczymi nagłówkami, które rysuję na nudnych wykładach.
Jeśli ktoś jest zainteresowany "poprawnym", czy też bardziej rdzennym wykorzystaniem bullet journala, zapraszam do obejrzenia filmików o tym na YT, np: oryginalnego pomysłodawcy .
Mój dziennik to tak naprawdę szkicownik z Empiku, kosztował kilkanaście złotych, jest gruby, ma okładkę łatwą do zmodyfikowania, dla kreatywnych, ale estetyczną i klasyczną bez modyfikacji, dla mniej kreatywnych. Jedynym minusem może być to, że okładka jest ruchoma, przypomina okładki na książki w bibliotekach, wiecie, takie składane z papieru pakowego, z których łatwo wysuwały się książki. Mi to w żadnym razie nie przeszkadza. Zamieszczam kilka zdjęć, żebyście mogli/mogły zobaczyć jak wygląda mniej więcej mój bullet journal. (Te plamy to nie specjalny efekt artystyczny, tylko wypadek przy pracy aka wylał mi się sos, który zabrałam z domu na studiach #problemysłoików).
Co sądzicie o tym pomyśle? Pic na wodę, czy może fajny pomysł na zorganizowanie życia ? Koniecznie napiszcie, czy słyszałyście/słyszeliście o bullet journal'ach.
Papa
Ems